sobota, 11 sierpnia 2012

Dziękuję!

Czy wy kurwa musicie mi  to robić? Myślałam że już przestaniecie! Szlak. 

Następnym razem kiedy będziecie się martwić przyjdźcie do mnie i bądźcie wyrozumiałe, porozmawiajcie ze mną RAZEM.

A nie przez telefon, gdy jesteście osobno z nutką pretensji w głosie.   



środa, 8 sierpnia 2012

Rain, pain, wathever.

Bugi, bugi joł!

Boję się. Doskonale wiem czego.
Tej ciszy.
Różnicy między wyobrażeniami a prawdą.
Tego że tak naprawdę ta osoba nie istnieje.
Tego że będzie boleć.
Że będę żałować.
Że będę ranić.
Że to potrwa tak krótko.
Tego że Cię stracę.
Tego że zaniedbam inne rzeczy.

Przecież do niczego się nie nadaję...

Ale ja tak bardzo chcę. Wystarczy mi chociaż informacja. Czy warto marzyć? Czy to się stanie?
Czy moje serce zabije mocniej, kiedy się do mnie odezwiesz?

Dlaczego nie istniejesz?

Jeśli uważacie za śmieszne to co tu piszę to tak bardzo przepraszam... Czy muszę być taka beznadziejna?!

Czy ktoś mi powie że kocha i akceptuje mnie taką, jaką jestem? Czy ktoś zadowoliłby się mną?!


Dlaczego nur istniejesz?

Mam przyjaciół, z którymi mogę się śmiać. Więcej rozmów.


Jest już późno. Powinnam iść spać. Pójdę bo potrafię wyśnić sobie odpowiedzi na pytania. Na prawdę jest beznadziejnie.

Nie chcę być taka jak ona. Ona jest wszystkim tym, czym nie chcę być. Ale mimo wszystko ją kocham. Jako jedyna mnie widzi i czasem zwraca na mnie uwagę. Jako jedyna osoba w tym domu.

Przykro mi że nie potrafię sprostać waszym oczekiwaniom. Jestem nie taka jaka powinnam być. Mogę stać się nią i widzielibyście mnie lub mogę być inna i niezauważalna. Wybiorę drugą opcję.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Proste.

  Ubrałam się bo mi kazali. Pościeliłam łóżko bo mi kazali. Zjadłam śniadanie bo mi kazali. Inaczej byłabym jeszcze większym ciężarem. Jeszcze bardziej bezużyteczna..
   Niedobra, gorzka kawa. Nie chcę już niczego. Nie chcę moich marzeń. Pożegnałam je. Dowidzenia.

Twoje gorzko słodkie słowa cały cza brzmią w moich uszach, siostro.


'Do niczego się nie nadajesz'

środa, 1 sierpnia 2012

Post.

   Bombay Bicycle Club w głośnikach. Oprócz tego dobiegają mnie dźwięki prysznica i starego filmu, który oglądają rodzice.
   Połowa wakacji minęła. Jeden tydzień spędziłam na koloni, ponad jeden z Martą no i dwa we czwórkę. W między czasie zdążyłam być szczęśliwa. Zdążyłam wdychać zapach zborza...
   Na zegarze 21:12. Mija czas, mija. Chcę wyjść na przeciw niemu. Na przeciw mojej naturze. Na przeciw wszystkim przeszkodom. Chcę być wolna. Rozumieć wszystko i chłonąć to co kocham. Nie chcę tkwić w tym ciele. Wcale go nie lubię.
   Bądź przy mnie... Miałam być silna. Nie wzywać cię bo nie istniejesz. Miałam w kocu zapomnieć i zachowywać się normalnie. Ale wy wszyscy nie rozumiecie. Nie macie pojęcia co czuję. Nie mówcie mi co mi jest, co mnie gryzie. Nikt, absolutnie nikt nie wie! Zostawcie mnie! Nie oceniajcie. Najlepiej nie czytajcie tego co tu piszę.
   Przepraszam was. Za to że ciążę. Że nie potrafię się postawić na waszym miejscu. Przepraszam za mój egoizm. Za to że nie potrafię załatwić swoich problemów samemu. Za to że wyładowuje się na was. Za to że nie potrafię powiedzieć co mi jest. Za to że jestem jak własna matka.  Za to że jestem taka beznadziejna.
   Jedno jest pewne. Wszystko znów wróciło a ja tego nie chciałam. Myślałam że to przez szkołę. Ale teraz już wiem że naprawdę czuję się bardzo samotna i nieważne czy Ewa i Marta będą przy mnie czy nie. Tu nie chodzi o to. Tu chodzi o mnie i o to jak bardzo jestem nie doskonała i jak wiele jest ze mną nie tak.