Połowa wakacji minęła. Jeden tydzień spędziłam na koloni, ponad jeden z Martą no i dwa we czwórkę. W między czasie zdążyłam być szczęśliwa. Zdążyłam wdychać zapach zborza...
Na zegarze 21:12. Mija czas, mija. Chcę wyjść na przeciw niemu. Na przeciw mojej naturze. Na przeciw wszystkim przeszkodom. Chcę być wolna. Rozumieć wszystko i chłonąć to co kocham. Nie chcę tkwić w tym ciele. Wcale go nie lubię.
Bądź przy mnie... Miałam być silna. Nie wzywać cię bo nie istniejesz. Miałam w kocu zapomnieć i zachowywać się normalnie. Ale wy wszyscy nie rozumiecie. Nie macie pojęcia co czuję. Nie mówcie mi co mi jest, co mnie gryzie. Nikt, absolutnie nikt nie wie! Zostawcie mnie! Nie oceniajcie. Najlepiej nie czytajcie tego co tu piszę.
Przepraszam was. Za to że ciążę. Że nie potrafię się postawić na waszym miejscu. Przepraszam za mój egoizm. Za to że nie potrafię załatwić swoich problemów samemu. Za to że wyładowuje się na was. Za to że nie potrafię powiedzieć co mi jest. Za to że jestem jak własna matka. Za to że jestem taka beznadziejna.
Jedno jest pewne. Wszystko znów wróciło a ja tego nie chciałam. Myślałam że to przez szkołę. Ale teraz już wiem że naprawdę czuję się bardzo samotna i nieważne czy Ewa i Marta będą przy mnie czy nie. Tu nie chodzi o to. Tu chodzi o mnie i o to jak bardzo jestem nie doskonała i jak wiele jest ze mną nie tak.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz