sobota, 18 lutego 2012

SZÓSTY DZIEŃ FERII

Widzę piękno. W obrazie w sepii i w zwykłym papierosie. Nie lubię kiczu i maskotek w kształcie serduszek. Lubię robić to, co zawsze i dobijać się mijającym czasem. Lubię myśleć jak spędzę czas i planować. Lubię mieć siłę i patrzeć jak inni jej nie mają. Lubię gdy moje oczy błyszczą się jak szkło, kiedy jestem szczęśliwa. I wiem, że nikt tego nie widzi. Nie widzi tego tak jak ja. I można przecież powiedzieć że widzi to moja wyobraźnia a nie oczy. Można sprawić że ładne rzeczy znikną. Można sprawić żeby piękno przestało istnieć. Ale ja nie chcę. Zrobiłabym wszystko, żeby ludzie widzieli to co ja. Ale jak? Mogę to narysować. Pokazać im rzecz, zwykłą rzecz ale tak, jak ja ją widzę. W blasku, lub w ciemności. Z tą linią lub bez niej. Ale na czym polega problem? Na tym że nie umiem. Nie umiem przelać na kartkę piękna. A taki jest mój cel. I wtedy się poddaje. Odkładam ołówek i chowam zniszczony papier głęboko do pudełka. Znów kładę się spać w poczuciu beznadziei. Znowu zawiodłam samą siebie.

''-Muszę iść do toalety, proszę pani- powiedziała niepewnie i wstała zanim nauczycielka zdążyła odpowiedzieć. Minęła wszystkie ławki i wybiegła na pusty korytarz. Później już tylko schody.. Drugie piętro, pierwsze piętro, parter, schody, drzwi i będzie na boisku. I nagle światło. Śnieg. Nie miała kurtki. Jej blond loki zaczęły falować i wyrywać we wszystkie strony. Wiatr. Przebiegła przez mały chodniczek, który odśnieżył rano woźny. Opadła bezmyślnie na ławkę, spuściła głowę i gapiła się na śnieg. Ryzykowała dużo wychodząc na takie spacery podczas lekcji. Gdyby jakiś uczeń, albo co gorsza nauczycielka zobaczyli ją przez okno wszystko skończyło by się na prawdę źle. Ale nie obchodziło jej to. Zimny wiatr sprawiał że jej dusza zamarzała jeszcze bardziej. Nagle usłyszała skrzypiący śnieg i zobaczyła brązowe trampki, całe mokre. Niepewnie podniosła głowę choć wiedziała że to on. Nie spojrzała w jego oczy, ani na jego twarz. Wpatrywała się w jego dłonie, które bezwiednie opuścił. -Wiem, zachowałam się strasznie...- zaczęła szybko mamrotać coś żeby się wytłumaczyć. W końcu się odważyła. Chciała spojrzeć w jego oczy. Była pewna że będą płonęły złością. Ale one zapłonęły głębokim błękitem. Jego twarz była aż wykrzywiona z troski. Usiadł na ławce obok niej. A ona wtuliła swoją zmarzniętą twarz w jego klatkę piersiową i wdychała jego zapach. Teraz wszystko było dobrze. Czuła, że żyje tylko dla takich chwil.''

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz